4Risk

Odwiedzona przez Ciebie strona internetowa korzysta z tzw. cookie. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Zamknij komunikat.

Strona główna » Aktualności » Wyprawa Campus Australia Expedition zakończona powodzeniem

Wyprawa Campus Australia Expedition zakończona powodzeniem

28-07-2010

Po przebyciu powrotnej drogi z Iron Range National Park uczestnicy ekspedycji ruszyli w dalszą drogę z zamiarem dotarcia do Cape Melville i Melville National Park, który jest drugim co do wielkości lasem deszczowym Australii. Niestety, krótko po opuszczeniu Archer River Roadhouse, auto zaczęło wydawać bardzo podejrzane, klekoczące dźwięki. Najprawdopodobniej, skrzynia biegów, pomimo generalnego remontu przed wyprawą, nie wytrzymała przeciążeń, związanych z trudnymi przeprawami oraz pionowymi podjazdami.

Winne było łożysko, którego zewnętrzna część zaczęła się obracać. Musieli więc zrewidować dalsze plany w zakresie trasy i wybrali łatwiejszy szlak przez otulinę Lakefield National Park, Cooktown do Daintree, który jest równie ciekawym skrawkiem lasu deszczowego, ale za to położonym tuż nad brzegiem oceanu.

Lakefield National Park to oaza najróżniejszych gatunków zwierząt, żyjących w lasach tropikalnych otaczających kilkadziesiąt rzek, strumieni i jezior. Ten ogromny park narodowy, rozpościerający się na powierzchni ponad 50 tys. km2 jest także naturalnym siedliskiem krokodyli słodko- i słonowodnych, które są tu objęte programem konserwacji gatunku. Dlatego też członkowie wyprawy, pomimo awarii samochodu, postanowili zakosztować atmosfery tego największego rezerwatu na Cape York i zatrzymać się na nocleg nad brzegiem jednego z jezior w pobliżu drogi zwanej Battle Camp Road.

Po opuszczeniu obozowiska w Lakefield National Park, udali się powoli w kierunku Daintree. Po drodze okazało się, że auto coraz gorzej znosi jakiekolwiek wzniesienia. Każdy pagórek musieli pokonywać więc na redukcji, aby go nie dobić. Do tego druga, czyli prawa przednia sprężyna Dobinson’a, postanowiła w najmniej oczekiwanym momencie, pęknąć w kolejnym miejscu, umilając podróż ekipie łomotaniem na każdym zakręcie.

Wreszcie dotarli do Daintree, gdzie postanowili zatrzymać się na całą niedzielę, aby dokonać niezbędnych drobnych napraw auta. Poza tym samochód po setkach kilometrów australijskich dróg i bezdroży domagał się pilnie gruntownego czyszczenia. Miejsce, które wybrali na obozowisko było najdzikszym campingiem w okolicy, dzięki czemu członkowie wyprawy mieli możliwość spędzić noc w lesie tropikalnym z własnym dostępem do plaży.

W niedzielę ekipa Campus Australia Expedition 2010 zaczęła od czyszczenia wszystkiego, co było w samochodzie, z grubej warstwy lepkiego czerwono-brunatnego pyłu. Przy okazji tych porządków okazało się, że większość ubrań, w tym ich ulubione

koszulki Campusa oraz polary, również wymagają prania. Było to zrozumiałe, bo przecież nieubłaganie zbliżali się do Cairns, czyli końca przygody, co oznaczało konieczność spędzenia ponad 20 godzin w samolocie, gdzie dobry polar jest niezastąpiony.

Ostatni tydzień pobytu uczestnicy wyprawy Campus Australia Expedition 2010 postanowili rozpocząć od wizyty na farmie krokodyli, która jest jednocześnie parkiem edukacyjnym. Można się tam dowiedzieć wielu ciekawostek o tych prastarych gadach, które prześladowały ekipę podczas całej drogi przez Półwysep York. Przy wejściu na farmę przywitały ich pluszowe krokodylki-przytulaki w miejscowym sklepiku z pamiątkami. Po kilkunastu metrach wędrówki krętymi ścieżkami dotarli do pierwszej „zagrody” krokodyli słodkowodnych, które, w odróżnieniu od swoich słonowodnych krewniaków, nie stanowią zagrożenia dla człowieka. Są także dużo
mniejsze i mają zupełnie inne nawyki żywieniowe. Ich przysmakiem są małe zwierzęta wodne (rybki, żółwie, itp.). Po chwili jednak zobaczyli w innej „zagrodzie” znacznie większe cielsko.

Cielsko leżało nieruchomo z charakterystycznie uchylonym pyskiem. Ten przedstawiciel najgroźniejszego gatunku gadów miał ponad 4,5 metra długości i był pięćdziesięciolatkiem złapanym w jednej z rzek Półwyspu York. Kawałek dalej, zobaczyli wylegującą się na słońcu samicę Sally, która była równolatkiem uczestników wyprawy o ponad 4 metrowym cielsku, ważącym pół tony. Sally ponad 10 lat temu zjadła psa dzieciom, które wybrały się nad rzekę. Aby upamiętnić to smutne wydarzenie, pracownicy farmy nadali krokodylicy imię pożartego psa.

Wreszcie, po godzinnym spacerze, udali się do zwierzęcego amfiteatru, gdzie pracownicy parku organizują pokaz edukacyjny, który przybliża widzom krokodyle obyczaje, a w czasie kilkudziesięciominutowego rejsu statkiem po niewielkiej lagunie, mieli okazję wziąć udział w mrożącym krew w żyłach spektaklu karmienia krokodyli. Zwierzęta te mogą miesiącami nic nie jeść. Niemniej trudno przewidzieć ich zachowanie, gdy w pobliżu znajdzie się kawałek surowego mięsa. Niektóre z nich nie zareagują w ogóle, ale inne rzucą się z niezwykłą zaciekłością do walki o pożywienie, wyskakując z wody na wysokość odpowiadającą długości ich ciała. Na koniec warto chyba dodać, że człowiek jest pożywieniem krokodyli słonowodnych i to jednym z ulubionych…

Cairns, które było ostatnim punktem na trasie ekipy Campus Australia Expedition 2010, jest jedynie 30 km oddalone od miejscowości o nazwie Kuranda. Dzięki położeniu w sercu ostatniego bastionu lasu deszczowego na Półwyspie York, Kuranda jest idealnym miejscem dla parku dzikich zwierząt egzotycznych. Wszyscy Australijczycy, z którymi rozmawiali uczestnicy wyprawy, mówili, że będąc w Queensland trzeba koniecznie zobaczyć Sanktuarium Motyli w Kurandzie.

Cicha miejscowość o sielskiej atmosferze, położona jest na wzniesieniu ok. 500 m n.p.m. Oprócz parku dzikich zwierząt, w Kurandzie mieści się największy na tym terenie targ rękodzieła australijskiego. Przechadzka pomiędzy sklepikami z tutejszymi opalami, charakterystycznymi aborygeńskimi rysunkami na płótnie, wyrobami ze skór najróżniejszych zwierzaków, kosmetykami naturalnymi na bazie ekstraktów z roślin tropikalnych i wieloma innymi przedmiotami, często wytwarzanymi przez rzemieślników na miejscu, jest istną ucztą dla zmysłów.

Wreszcie udało im się dotrzeć do parku egzotycznych ptaków, gdzie ptaki prześcigały się w sztuczkach, mających na celu zdobycie smakołyków, którymi karmili je zwiedzający. Czas w papuzim gaju w ogóle się nie dłuży, także członkowie ekspedycji ledwie zdążyliśmy do dwóch pozostałych atrakcji.

Sanktuarium Motyli okazało się być niezwykłym miejsce. Piękne, uskrzydlone owady wypełniają tam dużą oranżerię, która na kilka dni lub tygodni ich krótkiego życia, staje się dla nich domem. Feeria barw i wzorów na motylich skrzydłach uświadamia, że natura jest jednak największym artystą.

Po wizycie w tym kojącym zmysły miejscu, uczestnicy wyprawy Campus Australia Expedition 2010 udali się do Ogrodów Koali, gdzie gorące i parne popołudnie skłoniło zwierzaki do wielkiego leniuchowania. Wallabie, które w swoich torbach nosiły potomstwo były dość płochliwe. Za to kangury od razu zwęszyły pożywienie, które ekipa przyniosła. Po chwili karmienia i głaskania tych przemiłych zwierzaków, okazało się, że pieszczoty jednak wygrywają. Najedzone i wydrapane położyły się w końcu na słońcu całą gromadką, pozując do zdjęć.

Wizyta w Kurandzie była ostatnią z przygód tej części wyprawy na najmniejszym z kontynentów. Pozostało jeszcze odstawienie samochodu do miejscowego warsztatu. Wstępna diagnoza nie była dobra. Wyglądało na to, że będzie trzeba wymienić całą skrzynię biegów, która nie wytrzymała przeciążeń. Do tego, tylny most, przegub, krzyżak i przednia sprężyna wymagały wymiany. Australijskie bezdroża okazały się być zdecydowanie bardziej wymagające dla sprzętu, niżby można było wnioskować z dostępnych źródeł. Członkowie Campus Australia Expedition mają jednak nadzieję, że miejscowi pasjonaci brytyjskich aut terenowych doprowadzą ich samochód do stanu pełnej gotowości na nowe przygody na australijskich bezdrożach.

Tak oto wyprawa Campus Australia Expedition 2010 prowadząca najdzikszymi i najtrudniejszymi szlakami Australii dobiegła końca. W sobotę 17. czerwca członkowie ekspedycji o godzinie 22:30 wrócili do Polski lądując w Warszawie na lotnisku im. Fryderyka Chopina.




Copyright © 2000-2016 Kazimierz Pawłowski | kontakt | współpraca | partnerzy | reklama
design ivento - dedykowane systemy cms identyfikacja wizualna