4Risk

Odwiedzona przez Ciebie strona internetowa korzysta z tzw. cookie. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Zamknij komunikat.

Strona główna » Aktualności » Olek Domalewski B.A.S.E. jumper eksploruje Europę

Olek Domalewski B.A.S.E. jumper eksploruje Europę

03-07-2008

B.A.S.E. jumping jest jednym z najbardziej ekstremalnych sportów na ziemi. Nazwa pochodzi od liter początkowych wyrazów miejsc, z których się skacze: Bulding - budynek, Antenna - antena, Span - przęsło i Earth - ziemia. Warunkiem, aby zostać zaliczonym w poczet B.A.S.E. jumperów, jest dokonanie skoków ze wszystkich tych miejsc.

Olek Domalewski z zespołu Diverse Extreme Team jest pierwszym skoczkiem B.A.S.E. w Polsce, który zdobył wszystkie obiekty składające się na akronim B.A.S.E. (Building, Antenna, Span, Earth). Od 4 lat eksploruje całą kulę ziemską w poszukiwaniu nowych wyzwań i obiektów. Ma już ponad 350 skoków B.A.S.E. (ponad 70 różnych miejscówek) i ponad 750 skoków z samolotu. Skupia się na lataniu w górach w stroju wingsiute oraz urbanistycznej części świata. Szkoli i radzi „młodym” adeptom B.A.S.E. w Polsce. Dla Olka nie ma rzeczy niemożliwych. Skoczyć ze spadochronem można ze wszystkiego co jest wystarczająco wysokie (od około 50 m. +- 10 m.).

W czerwcu zawodnik Diverse Extreme Team eksplorował Europę, na początek zaplanował skoki w Rotterdamie (Holandia), pod Brukselą (Belgia), we Francji, Hiszpanii oraz Szwajcarii. Lipiec to prawdopodobnie skoki we francuskich Alpach. Sierpień to najwyższe klify Norwegii, we wrześniu Olek Domalewski planuję kolejny wyjazd do USA. Jak sam mówi - Plan na dalszą część roku nie jest jeszcze doprecyzowany, ale mam już parę nowych pomysłów na skoki, o których poinformuję jak wyjdą. Myślę, że każdy będzie zdziwiony. Czym dla Olka jest B.A.S.E. jumping, co go najbardziej fascynuje w tym sporcie?

Olek Domalewski - Przede wszystkim podróżowanie. Szczególnie kiedy łączy się to również ze wspinaczką i chodzeniem po górach. Ale oczywiście nie jest to jedyna rzecz. Dzięki B.A.S.E. jumpingowi mam przyjaciół na całym świecie. Nie spodziewałem się tego kiedy zaczynałem skakać – dodaje zawodnik Diverse Extreme Team. Mało ludzi zdaje sobie sprawę jak dużo endorfiny wydziela się w człowieku po skoku. Każdy skok jest niesamowity. Skakałem w bardzo wielu wyjątkowych miejscach, które są normalnie niedostępne: budynki w Las Vegas, Los Angeles, klify w Tajlandii, budynki w Kuala Lumpur, budynki w Warszawie, Łodzi, Poznaniu, Gdyni, góry w Szwajcarii, Włoszech, Maroku, polskie Tatry i Pieniny, niemieckie wiatraki, wiele różnych mostów, tamy, anteny etc. Najbardziej lubię skakać w górach oraz miastach. To jest to, co dostarcza najwięcej wrażeń i radości – mówi zawodnik Diverse Extreme Team.

B.A.S.E. jumping jest dla Olka jednym ze sposobów na poznawanie świata, z każdej wyprawy przywozi mnóstwo wrażeń, fotografii oraz materiału video, które dokumentują niesamowite miejsca, które odwiedził i eksplorował z „lotu ptaka”. Z niecierpliwością czekamy już na kolejne z ostatniej wyprawy po Europie.

Sprzęt stosowany w B.A.S.E. jumpingu składa się z tylko jednego spadochronu, bez zapasowej czaszy, co zwiększa niebezpieczeństwo, chociaż i tak - ze względu na krótki czas lotu - nie zdążyłoby się otworzyć zapasowego spadochronu. Niestety duże prawdopodobieństwo bliskiego spotkania się ze ścianami budynków, czy ostrymi zboczami skał, nie czyni go popularnym sportem.

Podczas skoku nie ma czasu na długie zastanawianie się - wszystko musi być wcześnie dokładnie przemyślane i obliczone. Każdy obiekt, z którego się skaczę jest wcześniej odpowiednio badany pod wieloma względami. Czasami również trzeba dodatkowo wykazać się dużym sprytem, aby dostać się na budynki publiczne, wieże, czy też inne, niedostępne miejsca.

Za początki tego sportu przyjmuje się wczesne lata 80-te. Śmiałkowie skaczą z dachów wielkich biurowców, z masztów antenowych, z mostów, ze stromych urwisk, zboczy i innych miejsc dających szansę na - trwający kilkanaście do kilkudziesięciu sekund – skok. Jak zawsze przychylna wszelkim nowinkom jest Ameryka. Do Zachodniej Wirginii w USA co roku zjeżdżają się B.A.S.E. jumperzy, aby w związku z obchodzonym tam „Dniem mostu", oddać chociaż jeden skok. Północna Karolina zjednuje sobie przyjaciół wśród skoczków dzięki 510-metrowemu masztowi antenowemu, zaś Wenezuela zachęca do rzucenia się w głęboką na 1000 metrów paszczę wodospadu Salto del Angel. Otwartym na podobne pomysły miastem jest Kuala Lumpur w Malezji, gdzie chętni skaczą z 320-metrowej wieży telekomunikacyjnej.

Popularności nie brakuje również punktom takim jak: most Perrine o wysokości 150 m położony na obrzeżach Twin Falls, klifowi Tombstone w Moabie, a także 600-metrowemu klifowi Great Trango w Pakistanie. Wszyscy znają majestatyczną figurę Chrystusa górującą nad Rio de Janerio - nie pominęli jej również B.A.S.E. jumperzy.

W Europie najbardziej popularnym rejonem do uprawiania tej dyscypliny jest Norwegia. Przepiękne góry, głębokie, wcięte daleko w brzeg, polodowcowe zatoki, liczne fiordy, strome urwiska, a wśród nich tysiące krystalicznych jezior i rzek. Nie dziwi więc, że amatorzy szaleńczych skoków, rzucają się śmiało w przesłonione mgłą przepaście, w głąb tajemnic natury. Skoki kończą się więc zazwyczaj na piasku, w wodzie, na ziemi lub... pod ziemią. Nie lada bowiem wyzwaniem są skoki w głąb jaskini, zwłaszcza tej największej na świecie w Meksyku w masywie Sierra Madre - Sotano de las Golondrinas, gdzie przychodzi rzucić się w 240-metrową, wielką niewiadomą.




Copyright © 2000-2016 Kazimierz Pawłowski | kontakt | współpraca | partnerzy | reklama
design ivento - dedykowane systemy cms identyfikacja wizualna